Jest już sporo nurtów psychologicznych, jak również dyscyplin medycznych, które zakładają, że psychika i ciało tworzą spójną całość i, że badając kondycję człowieka, należy zwracać uwagę na obie te sfery. Termin „psychosomatyka” staje się coraz powszechniejszy. Chociaż nie zawsze zdajemy sobie z tego sprawę – gdy boli ciało, boli i dusza. Albo inaczej – boląca dusza wyraża się poprzez ciało. Czegoś chce, potrzebuje, przesyła wiadomość.
Oto przykład – mężczyzna chory na raka żołądka był już w stanie krytycznym. Zajmował się nim psychoterapeuta Arnold Mindell, twórca psychologii zorientowanej na proces. Lekarze uważali, że pacjent ma przed sobą najwyżej kilka tygodni życia. Mężczyzna cierpiał, guz w jego brzuchu był niezwykle bolesny. Mindell poprosił go, aby skupił się na tym, co w danej chwili było dla niego najbardziej wyraźne i istotne, czyli na odczuciach płynących z ciała. W jaki sposób czuje i przeżywa swoją chorobę? Mężczyzna stwierdził, że ma wrażenie, jakby jego żołądek chciał wybuchnąć. Było to dla niego przerażające i jednocześnie w jakiś dziwny sposób pociągające. W trakcie pracy uzmysłowił sobie, że zawsze się powstrzymywał, kontrolował, przez co nigdy nie był w stanie naprawdę wybuchnąć – cokolwiek dla niego miałoby to znaczyć. Zachęcony przez terapeutę wszedł głębiej w gwałtowne stany, silne emocje, mocną ekspresję i wreszcie pozwolił sobie na „eksplozję”. Poczuł się znacznie lepiej. Później, w trakcie spotkań terapeutycznych, jak również samodzielnie, w życiu, częściej i mocniej wyrażał emocje – płakał, krzyczał, wrzeszczał. „Wybuchał”. Z jakichś przyczyn, wbrew orzeczeniom lekarskim, żył jeszcze kilka lat. Czas ten poświęcił głównie na to, by wyrażać się pełniej, lepiej.
Coraz częściej o podłożach chorób myśli się w szerokiej perspektywie. W kręgach medycznych powszechny staje się termin „psychosomatyka“, który oznacza psychiczne podłoże dolegliwości fizycznych. Podobnie część nurtów psychologicznych coraz śmielej wyraża pogląd, że nie można rozdzielać psychiki od ciała i, że badając kondycję człowieka, należy zwracać uwagę na obie te sfery. Niektóre z metod idą jeszcze dalej i traktują chorobę jako nauczyciela rozwoju. Tego typu podejście prezentuje psychologia zorientowana na proces. Podstawowym założeniem jest, że dolegliwości ciała nie są jedynie problemami zdrowotnymi, które trzeba rozwiązać. Są one symptomami czyli oznakami, dzięki którym można rozpoznać obecność innych zjawisk, przede wszystkim psychicznych, na mocy łączącej je więzi naturalnej. Inaczej mówiąc, choroby są drogowskazem do zaniedbanych obszarów psychiki, dopominających się o swoje prawa. W tym nowym podejściu właściwe pytanie brzmi – po co przydarza nam się choroba, jaki jest sens tego, co chce się wydarzyć? Jest to myślenie nie przyczynowo – skutkowe, a finalistyczne, zakładające istnienie sensu danego zjawiska.
Co daje tego typu podejście? Podjęcie informacji psychicznej, która wyraża się poprzez symptomy ciała, prowadzi do zmian w życiu, do bycia coraz bardziej w zgodzie z własnym procesem. Wydaje się, że jest to ogromna wartość w życiu jednostki. Kiedy udaje się zmienić nastawienie i zamiast zastanawiać się, dlaczego tak cierpię, odkrywamy znaczenie przydarzajacego się doświadczenia, zazwyczaj pojawia się ulga, tak jak u kogoś, kto przez długi czas szukał rozwiązania i w końcu wpadł na właściwy trop.
Wreszcie, uwolnienie energii psychicznej z uwikłania w ciało może również spowodować łatwiejsze i szybsze rozprawienie się z chorobą i choć nie to jest tutaj celem, z pewnością nie jest bez znaczenia.
Warto powtórzyć – dla człowieka jego proces wydaje się być czymś niezmiernie istotnym. Raczej nie daje się zignorować, dopomina się o uwagę na różne sposoby. Może wyrażać się poprzez ciało i choroby, tak jak opisuję, choć nie tylko. Twórca psychologii zorientowanej na proces zauważył ciekawą prawidłowość. Symptomy cielesne zazwyczaj występowały w połączeniu ze snami, które miały to samo znaczenie, przesłanie właśnie. W omawianej historii mężczyzna chory na raka żołądka śnił o bombie, która lecąc robiła dużo hałasu. Poproszony o naśladowanie dźwięków ze snu pacjent odkrył, że bardzo przypominają one doznania wybuchającego guza żołądka. Rozpoznał je jako dźwięki własnej zduszonej ekspresji, zblokowanej potrzeby wyrażania siebie. Wzajemne odbijanie się snów i dolegliwości ciała Mindell nazwał „śniącym ciałem”. Jest to ważne odkrycie psychologii zorientowanej na proces i przydatne narzędzie do pracy terapeutycznej. Ciało, sny to nie koniec, proces dobija się do każdego z nas na wiele różnych sposobów, nakładając się na rzeczywistość czy realność w bardzo specyficzny sposób.
Istnienie i waga tego rodzaju zależności nie jest niczym nowym, raczej są one odkrywane na nowo. W starożytnych Chinach obowiązkiem lekarza było utrzymywanie pacjenta w zdrowiu, nie dopuszczanie do choroby. Ówcześni medycy zwracali uwagę na wszystkie oznaki zaburzonej harmonii, co było uważane za prawdziwą przyczynę trudności zdrowotnych. Odczucia, wygląd zewnętrzny, a przede wszystkim sny były wyznacznikami stanu zdrowia. Jeżeli na przykład pacjent śnił o ogniu, dla lekarza chińskiego znaczyło to, że w jego organizmie jest za dużo energii Jang i należy przywrócić równowagę poprzez wzmocnienie energii Jin. W starożytnej Grecji również dostrzegano znaczenie snów. W tamtejszych szpitalach, czyli świątyniach Asklepiosa pacjent opowiadał o dolegliwości, po czym kładł się spać. Po obudzeniu wyspecjalizowanym kapłanom opowiadał o tym, co mu się śniło. Na podstawie jego relacji określali oni czego chory potrzebuje, aby wrócić do zdrowia
Rozdział duszy i ciała w naszej części świata nastąpił za czasów Kartezjusza i trwa do dziś. Jego poglądy przyczyniły się do zapanowania porządku mechanistycznego. Istoty żywe postrzegane są w nim na podobieństwo maszyn, złożonych z niezliczonych, precyzyjnie współpracujących ze sobą części. W takim podejściu obowiązuje zasada przyczynowo-skutkowa. Jeżeli boli wątroba, to za dużo piję. A gdy rano skarżę się na silne bóle głowy, to pewnie spałem w niewywietrzonej sypialni. Nie ma tu miejsca na energie, stany psychiczne, wymiar duchowy. Znaczenie ma jedynie materia człowieka. Jednak sami lekarze najlepiej wiedzą, jak wiele przypadków nie da się wytłumaczyć na tym poziomie. I jak często bezradnie rozkładają ręce, gdy nie działają lekarstwa, które powinny działać. Być może z tego powodu pojawia się przyzwolenie na metody znane od tak dawna, na patrzenie na człowieka jako istotę wielowymiarową, zarówno duchową jak i cielesną.
Na koniec może warto zaznaczyć, że nie chodzi o to, by odrzucać wiedzę medyczną. W wielu przypadkach jest ona niezbędna i odgrywa nieocenioną rolę w walce o zdrowie. Natomiast z pewnością warto czasem szerzej spojrzeć na siebie, swoje miejsce w świecie, w relacjach, na swoje potrzeby i ograniczenia. W niektórych przypadkach, szczególnie wtedy, gdy nie udaje się znaleźć racjonalnej przyczyny choroby, odpowiedź może być tuż obok. Choć trudna do przyjęcia. To dusza boli. Śniące ciało puka z wiadomością.