BLIŻEJ SIEBIE
Rozmowę przeprowadziła dr Bogna Szymkiewicz-Kowalska, tłumaczenie: Julia Kowalska i Paulina Kowalska

Rozmowa z dr Garym Reissem na temat porozumiewania się z osobami w śpiączce i stanach podobnych

Dr Bogna Szymkiewicz: Od wielu lat pracujesz z osobami w śpiączce i stanach do niej podobnych, wykorzystując metody psychologii procesu (w dalszej części rozmowy używamy pojęcia „śpiączka“ w bardziej potocznym rozumieniu, tzn. w odniesieniu do śpiączki właściwej, stanów wegetatywnych, stanów minimalnej świadomości). Sama idea „porozumiewania się” z osobami w takich stanach często budzi nieporozumienia, pojawiają się pytania „Jak to, to znaczy, że można rozmawiać z kimś, kto jest w śpiączce?!”. Na czym więc polega komunikacja z osobami w śpiączce?

Dr Gary Reiss: Dobre pytanie. Po pierwsze, jest to poczucie kontaktu. Możemy wejść w bardzo głęboki kontakt siadając przy kimś i oddychając wspólnie, w rytm jego czy jej oddechu. Po drugie, mamy sygnały – komunikacja z pacjentami w śpiączce, ale prawdopodobnie też ze wszystkimi ludźmi, jest wymianą sygnałów. I jest coś jeszcze: odbiór informacji, który nie jest w pełni racjonalny, możemy mówić o intuicji, telepatii czy „nielkoalności”.

B: To brzmi intrygująco. Zostawmy na chwilę intuicję czy „nielkoalność” i zacznijmy od konkretów. Sygnały? To tak jak w teorii informacji, że jest nadawca, sygnał i odbiorca, tak?

G: Tak, wysyłasz sygnał i obserwujesz czyjąś reakcję na ten sygnał (nazywamy ją feedbackiem): druga osoba wysyła Ci pewnego rodzaju sygnał z powrotem. Odpowiadasz na ten sygnał i tak toczy się wymiana.

B: Jak wytłumaczyłbyś ludziom, którzy nigdy nie widzieli nikogo w śpiączce, i mają w głowie obraz człowieka leżącego nieprzytomnie – jak to jest możliwe, że ta osoba wysyła jakiekolwiek sygnały i że te sygnały są w jakiś sposób znaczące? Nadal dość powszechne jest przekonanie, że w takiej leżącej osobie nie ma świadomości, „nikogo nie ma w domu”. Jest ciało, ale świadomości nie ma; że taka osoba nie ma kontaktu ani ze sobą, ani ze światem zewnętrznym.

G: Myślę, że te osoby jak najbardziej mogą być w kontakcie z samymi sobą, tyko nie są łatwo w kontakcie z Tobą, bo Ty jesteś na innym piętrze sklepu. Oni są w na przykład w „gospodarstwie domowym”, a Ty jesteś w „butach”, kilka pięter wyżej. Ale jeśli zejdziesz na ich piętro to możesz się z nimi porozumieć. Oni tam są w środku i można z nimi nawiązać kontakt.

B: Ale skąd to wiemy?

G: No wiesz, na przykład używanie fMRI: badacze mówią do osoby w stanie wegetatywnym i mierzą chemiczne zmiany w mózgu; mierzą też te same zmiany chemiczne u osoby nie będącej w śpiączce. Badania te pokazują, że u obu osób pod wpływem przeczytanej instrukcji aktywizują się podobne obszary w mózgu. Najnowsze teorie mówią, że to nie jest tak, że mózg nie działa, ale że komunikacja pomiędzy różnymi częściami mózgu nie działa. Więc jeśli przeczytasz mi zadanie matematyczne, a ja jestem w śpiączce, część matematyczna odpala w moim mózgu, rozwiązuje zadanie, ale nie komunikuje tego do innej części mojego mózgu. Więc jest to problem z komunikacją.

B: Fascynujące! Prawdopodobnie wiele uczniów mogłoby się do tego odwołać: część ich mózgu prawdopodobnie wie, jak rozwiązać zadanie, ale przez to, że tak strasznie boją się nauczyciela, są jakby w transie, i ta część nie komunikuje się ze stroną, która jest w stanie to przedstawić na zewnątrz…

G: Tak, wszyscy to czasem przeżywamy wokół testów. Albo na przykład po trudnej rozmowie z szefem, tuż po, myślisz sobie ,,dlaczego nie powiedziałem tego albo tamtego”? To już było w mózgu, tylko nie dotarło na drugą stronę.

B: Wspomnieliśmy o sytuacjach, które mogą wywoływać mini-transy, ale większość ludzi zapewne uważna, że śpiączka to coś diametralnie innego. Więc jak to się ma do pracy z osobami w śpiączce? Jeśli porozumiewasz się z taką osobą, czy próbujesz nawiązać kontakt z różnymi częściami mózgu czy też różnymi doświadczeniami, które mogą być w danym momencie aktywowane?

G: Czasem tak, czasem działam jako połączenie pomiędzy tymi różnymi częściami. Jestem jak kabel pomiędzy dwoma samochodami, kiedy akumulator potrzebuje naładowania.

B: Czyli w tej sytuacji nie zwracasz uwagi na to czy oni myślą o tobie, czy widzą ciebie, tylko facylitujesz kontakt pomiędzy różnymi doświadczeniami; pomagasz tym częściom, żeby były w lepszym kontakcie ze sobą nawzajem, żeby „wiedziały” o sobie nawzajem?

G: Użyłaś magicznego słowa ,,facylitować’. Facylitujesz pomiędzy częściami ich mózgu, facylitujesz pomiędzy częściami ich osobowości, facylitujesz pomiędzy nimi i ich rodziną. Jesteś facylitatorem.

B: Czy mógłbyś podać jakieś praktyczne przykłady?

G: Ja na przykład widzę różne części ciała, które wydają się działać nie kontaktując się ze sobą wzajemnie. Wygląda na to, że sama osoba nie zdaje sobie sprawy z wykonywanych ruchów. Więc staję się na ten moment „zewnętrzną świadomością” i mówię o tym, co zaobserwowałem. Na przykład: „widzę jak twoja ręka się zgina w łokciu, i twoja stopa się unosi.” Mogę dotknąć jedną i drugą poruszającą się część ciała, leciutko popychając w kierunku ruchu, aby pomóc danej osobie to zauważyć. W ten sposób pomagam w przecieraniu odpowiednich szlaków w mózgu.

B: Kiedy obserwujemy takie ruchy, możemy zauważyć, że sposób ich wykonywania, a też klimat, atmosfera, bywają bardzo różne.

G: Tak, i może się zdarzyć, że jedna część jest bardzo zrelaksowana, a druga bardzo napięta.

B: Zostańmy przy tym przykładzie: jest część mocno napięta i część, która jest bardzo spokojna i wypoczęta. Co robisz?

G: Po pierwsze, opisuję to, co widzę, używając jak najbardziej neutralnych określeń. Ale też włączam rodzaj doświadczenia, o którym mówię, w mój ton głosu i sposób mówienia. Więc do części zrelaksowanej zwracam się łagodnym, zrelaksowanym tonem, a kiedy mówię do części napiętej, mój głos ma w sobie to napięcie. Nie staram się go rozluźnić, od tego są rehabilitanci. Ja informuję tę osobę (która gdzieś jest, ale nie całkiem połączona ze swoimi doznaniami) o tym co się z nią dzieje – za pomocą słów, ruchu, dźwięku. Nasza komunikacja może polegać na lekkim siłowaniu się, napinaniu i rozluźnianiu, które wzmacniam, aby stało się bliższe świadomości. Jednym z celów takiej pracy jest pomoc w nabyciu płynności w przechodzeniu pomiędzy tymi stanami.

B: Czy ważne jest to, aby dana osoba zdawała sobie sprawę z tego, że odczuwa napięcie lub że potrzebuje się zrelaksować?

G: Niekoniecznie. Posłużmy się innym przykładem: powiedzmy że jestem bardzo spięty, identyfikuje się z tym napięciem, a w tym czasie inna część mnie, reprezentowana przez moją rękę, zaczyna pocierać moje ramię. Tu już zachodzi facylitacja. Nie jest werbalna, ale jeśli miałbym dodać do tego komunikat werbalny, powiedziałbym, że moja ręka „mówi” do reszty mnie: ,,zrelaksuj się, take it easy!”. Na co reszta „Ale mam dziś trudną konsultację, może powinienem ją odwołać?” „Nie musisz, po prostu nie bierz tego aż tako poważnie, przecież to tylko konsultacja”. Widzisz, my nie dajemy temu słów, ale nasze ciała prowadzą dialog pomiędzy różnymi naszymi częściami. Nawet kiedy nie jesteśmy w śpiączce, dzieje się to w dużej mierze poza naszą świadomością.

B: Czyli że kiedy pracujesz z osobą w śpiączce ta osoba nie musi zdawać sobie sprawy z tego i potwierdzić: „tak, mam jedną stronę siebie, która jest napięta i drugą, która jest zrelaksowana”. Czasem wystarczy, jeśli pomożemy mięśniom, aby to „wiedziały” i nauczyły się łączyć oba procesy?

G: Na ten moment to wystarczy. Oczywiście, jeśli w ciele nagromadzonych jest dużo doświadczeń, dobrze jest, aby w jakimś momencie można było o tym mówić i podejmować decyzje, jak tych różnych energii używać czy jak je ze sobą łączyć. Ale możemy nie mieć tej możliwości z pacjentem w śpiączce. W pewnym okresie wystarczająca jest pomoc w poskładaniu pewnych części razem. Po prostu pomagasz z okablowaniem, naprawdę podstawowym okablowaniem.

Ważne jest, że dodajemy do tego „czynnik ludzki”. Nie tylko ja coś robię z ręką czy nogą tej osoby, ale ta osoba zaczyna powoli odpowiadać, reagować, a ja na to bardzo zwracam uwagę. Na przykład, ta noga zaczyna się poruszać w moim kierunku i ja mówię ,,O! To niesamowity ruch! Patrz na ten ruch! To był fantastyczny ruch! Czy mógłbyś to powtórzyć, Fred? Dalej, spróbuj! I teraz twoje ramię się rusza, twoje ramię i twoja noga się połączyły! Czy czujesz to połączenie?”

B: Ale nie robisz tego tylko fizycznie, dodajesz do tego określoną jakość przejawiającą się w tonie głosu, w nastroju, który tworzysz… w ten sposób pojawiają się elementy historii i powoli wyłania się znaczenie?

G: Dokładnie tak. I po kilku dniach, albo po kilku godzinach, ja często zaczynam zgadywać, o co chodzi i nazywać to słowami. Mówię na przykład; ,,To jest Fred pokazujący, jaki jest silny! Zastanawiam się, czy użyje tej siły do obudzenia się ze swojej śpiączki.”

B: Porozmawiajmy chwilę o tym, jak wygląda ciało osoby w śpiączce. Powiedzmy, że obserwujemy specyficzne napięcia i przykurcze, i neurolog powie „To po prostu sztywność odmóżdżniowa, takie to a takie uszkodzenia powodują określone reakcje i tak to właśnie wygląda”. W pracy ze śpiączka mówimy, że dany układ rąk, te przykurcze czy napięcia, mając oczywiście swoją przyczynę na poziomie neurologicznym, są jednocześnie symboliczne, znaczące „w krainie snów”. Jak to rozumieć?

G: Każda postawa, niezależnie od tego, czy osoba jest w śpiączce, czy jest całkowicie przytomna, jest wyrazem czegoś, co dzieje się w psychice. W psychologii procesu nazywamy to materiałem z krainy snów – bo są to symboliczne, podobne do snów informacje, z których często nie zdajemy sobie z tego sprawy. Jeżeli ktoś ma przykurcz ramienia, to „to samo” schorzenie może wyrażać masę różnych rzeczy. Kiedy zaczynam z tym pracować, na przykład lekko wzmacniając to doświadczenie, lub lekko się siłując, pojawiają się bardzo rożne reakcje. Może w tym chodzić o poczucie energii i siły, o zaproszenie do masażu i relaksu, o przyciągnięcie w swoim kierunku … Wchodzimy z tą osobą w jej senny świat i przede wszystkim uważamy na jej reakcję, na to czy nasze próby i sugestie wywołują pozytywny oddźwięk, niezależnie od tego jak bardzo minimalny. Ta reakcja, którą nazywamy feedbackiem, jest podstawowa dla komunikacji z osobą w śpiączce – musimy być bardzo, bardzo uważni. Możesz sobie wyobrazić, że komunikujesz się poprzez gęstą mgłę, więc często prędkość i siła odpowiedzi jest bardzo mała.

B: Powiedziałeś, że w tej postawie ukryte są symboliczne informacje, podobne do snów. Mógłbyś powiedzieć o tym coś więcej?

G: Postawa czy każdy inny symptom ciała jest początkiem czegoś, co chce się przejawić. Oczywiście ma aspekt czysto fizyczny, ale ma też aspekt informacyjny. Jeśli w to wejdziesz głębiej, możesz odkryć tę ukrytą informację. Co w tym jest? Jaka energia jest w tym „zaklęta”? Przy lekkim nacisku ktoś zaczyna się z tobą siłować. Może to jest siła, której potrzebuje, żeby przeciwstawić się rodzinie? Albo siła, by wierzyć w swoje marzenia? Albo potrzebna do tego, żeby obudzić się ze śpiączki? Chodzi o to, żeby to odkryć. To jest jak sen: może w tym zablokowanym ramieniu jest sejf z pieniędzmi w środku albo może jest to pazur niedźwiedzia grizzly..

B: I tu pojawia się moje kolejne pytanie: zaczynasz od zauważania sygnałów, zwracasz na nie uwagę, wzmacniasz je czyli na przykład proponujesz, by klient wykonał jakiś ruch lub pomagasz mu to zrobić, jeśli jest to osoba w śpiączce. I ten ruch prowadzi do ujawnienia się pewnego rodzaju energii. Więc kiedy pracujesz z klientem w normalnym stanie świadomości, możesz zapytać – czy warto, żebyśmy się temu przyglądali dalej? Czy to coś dla ciebie znaczy? I on może odpowiedzieć: ,,Nie, to nie jest dobry kierunek” . Osoba w śpiączce nie odpowie w taki sposób. Reakcja, feedback jest bardzo ważny. Jak widzisz feedback u osób w śpiączce?

G: Przede wszystkim obserwujesz, czy osoba reaguje w jakikolwiek sposób, czy też zapada głębiej w śpiączkę. Jeśli zapada głębiej i się wycofuje- to prawie zawsze jest negatywny znak. Jeżeli natomiast pojawiają się wyraźniejsze reakcje – to jest pozytywny feedback. Można się też komunikować używając tzw. binarnej komunikacji – ustalając dowolny sygnał, który ta osoba jest w stanie intencjonalnie wykonać , na „tak” i „nie”. To bardzo ważny element porozumiewania się.

B: To jest sygnałowa część pracy. Ale w kontakcie z osobami w śpiączce jest coś jeszcze…

G: Tak, jest to rodzaj połączenia, nazwij to, jak chcesz, intuicją czy telepatią. To jest ważne w ogóle w tradycji pracy z ciałem: mówi się o tym, by zaczynać prace z kimś dopiero wtedy, gdy czujesz „podłączenie” (Hook up). To jest tak jakbym przeszedł na bezprzewodowość, i wtedy muszę poczuć to, że ,,jestem podłączony”. Wtedy może się pojawić obraz czy dźwięk, jak w komputerze. Więc „podłączasz się” i nagle informacje zaczynają do ciebie przepływać, a może również przepływają od ciebie do tej osoby. Istniej więc „komunikacja lokalna”, oparta na sygnałach, i „komunikacja nielokalna”, o której jeszcze mało wiemy i dlatego używa się takich pojęć jak telepatia czy intuicja.

B: Trudno to wytłumaczyć, że informacja jest nielokalna. Co to znaczy?

G: To znaczy, że czujesz coś, albo wiesz coś intuicyjnie, bez żadnego zewnętrznego sygnału, na przykład: skąd czasami wiesz ,,powinienem teraz zadzwonić do swojego dziecka” albo ,,ktoś do mnie zaraz zadzwoni”. Albo, jak często to się dzieje , myślę o tym, że muszę do kogoś zadzwonić i na niego wpadam. To są inne formy komunikacji, nie są lokalne i nie są SMSem. Tak samo dzieje się z pacjentami w śpiączce. Ważne jest jednak to, by przy takich odbieranych nielokalnie informacjach sprawdzać feedback – czy rzeczywiście pacjent na to pozytywnie reaguje. To jest związane z czymś, co w pracy z procesem nazywamy „etyką z dwóch stanów świadomości”.

B: Mógłbyś powiedzieć o tym coś więcej?

G: Tak. Mówimy tu o informacjach podobnych do snów; w pracy z procesem poważnie traktujemy również swoje marzenia senne. Powiedzmy więc, że mam sen i ten sen mówi ,,przeprowadź się Gary, przeprowadź się do Afganistanu” . Ale to niekoniecznie znaczy, że powinienem się spakować i przeprowadzić do Afganistanu! Mój świadomy umysł, czyli drugi stan świadomości, mówi ,,nie chcę jechać do Afganistanu, jest tam teraz wojna, a ja nie chcę umrzeć, więc wcale nie zamierzam się tam wybrać.” Obydwie części- świadoma i śniąca potrzebują być ze sobą w zgodzie. Byś może zaangażuję się w działania organizacji pokojowej protestującej przeciwko tej wojnie, i to będzie moja „podróż do Afganistanu”. To rozumiem przez etykę dwóch stanów. Jeżeli moja intuicja mówi mi: ,,ten pacjent w śpiączce nie chce ze mną pracować”, myślę że lepiej będzie, jeśli wezmę przerwę i przyjdę do niego następnego dnia. Mówię też wtedy do tego pacjenta ,,myślę, że dobrze byłoby, gdybym teraz zrobił przerwę, ale jeśli to nie jest odpowiednią rzeczą dla ciebie, czy mógłbyś zrobić duży, wyraźny ruch?” Widzisz, nie bawię się w jasnowidza, sprawdzam moją intuicję.

B: Czyli że otwierasz się na intuicję, wyłapujesz te „nielokalne” informacje, ale też za każdym sprawdzasz je poprzez sygnały klienta?

G: Tak, powiedzmy że jestem głębiej połączony z moim wewnętrznym przewodnikiem i ten przewodnik mówi ,,połóż rękę półtorej długości ręki pod łopatką”, i ja kładę tam swoją rękę i patrzę na feedback klienta, a czasem też jego rodziny. Kiedyś w takiej sytuacji usłyszałem ,,to jest dokładnie to miejsce, które miał uszkodzone w tym wypadku samochodowym”. To był feedback od rodziny. Ale patrzę, obserwuję klienta. Kładę tam swoją rękę i klient bierze głęboki oddech. Pozytywny feedback! Ale mogłoby być też tak, że kładę tam swoją rękę i nic się nie dzieje. Klienci śpiączkowi są mistrzami nauczania niewerbalnego feedbacku, dają ci tylko niewerbalny feedback i nie muszą nikogo zadowalać, więc to, co pokazują, jest bardzo prawdziwe, tak? Nie ma tam zbyt wielu podwójnych sygnałów, nie są ugrzecznieni ani sztucznie mili.

B: Tak, to prawda. Więc bierzemy pod uwagę feedback, ale także staramy się odbierać „nielokalne” informacje. Czy można się nauczyć tego, żeby się z kimś zsynchronizować? Co nam w tym pomaga?

G: Po pierwsze, ważne jest to by mieć dostęp do różnych doświadczeń w sobie. Jeśli tego nie masz, to jest to jak błąd w komputerze – brak dostępu do sieci bezprzewodowej – i sygnał nie dotrze. Dlatego w psychologii procesu kładziemy tak duży nacisk na pracę nad sobą. Po drugie, trzeba umieć się wyciszyć, być ześrodkowanym. I wreszcie, trzeba być otwartym na te swoje różne, również zmienione świadomości. Jeśli jesteś na nie otwarta, kontakt z innymi osobami w zmienionych stanach świadomości jest stosunkowo łatwy. Ale jeśli nie, takie stany cię przerażają lub odpychają.

To jest jeden z problemów związanych z pracą z osobami w śpiączce. Zdarza mi się na przykład prowadzić konsultacje przez telefon, i osoba z rodziny prosi o jakieś wskazówki dotyczące tego co robić. „Tak, oczywiście”, mówię . „Co robi mama?” „Mama porusza szczęką”. „Dobrze, spróbuj przytrzymać lekko jej staw szczękowy i zobacz co się stanie”. Więc ta osoba próbuje, zgodnie z moimi wskazówkami, i za chwilę oddzwania. „Wiesz co, to my już dziękujemy za pomoc”. „A co robi mama?” „Mama wydaje z siebie dźwięki!” I okazuje się że to już jest zbyt dziwne, nie wiadomo jak się zachować, lepiej było, kiedy tylko poruszała szczęką…

B: Tak, miałam też takie doświadczenia w pracy. Kiedy tylko pojawiały się jakieś emocje, ktoś z rodziny natychmiast starał się osobę w śpiączce uspokoić. Nawet proste emocje wydają się być zbyt trudnym stanem świadomości, bliskie osoby nie wiedza, jak sobie z nimi poradzić, więc wolą żeby zniknęły.

G: Tak, wielu ludzi uważa, że osoby w śpiączce potrzebują ciszy i odpoczynku. I bywa, że naprawdę tego potrzebują. Ale też trzeba być otwartym na sygnały. I terapeuta pracujący ze śpiączką odgrywa rolę tłumacza, tak jak tłumaczysz z polskiego na angielski, tak samo tłumaczysz ze śpiączkowego na ten bardziej codzienny język. Mówisz „Wiecie, on naprawdę potrzebuje tej energii; pojawiają się emocje, to bardzo dobrze. To mu pomaga wyjść na powierzchnię.” Tłumaczysz wszelkie zmienione stany świadomości, jakie się pojawiają i pokazujesz, że są znaczące, potrzebne.

B: Używasz pojęcia „zmienione stany świadomości” z taką łatwością, jakby to było coś, co codziennie zjadamy na śniadanie…

G: Tak, bo w gruncie rzeczy tak jest! Codziennie przeżywamy wiele różnych stanów świadomości, tyle, że nie przywiązujemy do tego wagi albo udajemy przed sobą, że tego nie ma.

B: Czy uważasz że potrzebujemy większego dostępu do tych stanów? Dlaczego? Co jest w tym dobrego? Ludzie, przynajmniej większość, boją się zmienionych stanów. Dlaczego?

G: Boją się. Andrew Weil, nazywany „doktorem Ameryki” , napisał wiele książek o zdrowiu, chorobach i leczeniu. W jednej ze swoich książek twierdzi, że doświadczanie zmienionych stanów świadomości jest jedną z centralnych ludzkich potrzeb. Spójrz, co robimy, żeby zmieniać nasze stany, ciągle jemy, pijemy, palimy, bierzemy narkotyki, uprawiamy seks, biegamy, tańczymy, oglądamy telewizję. Nie akceptujemy tego, że zmienione stany są nam potrzebne, nie mamy zdrowych, kulturowo przyjętych sposobów poszukiwania takich stanów, więc wpadamy w uzależnienia. Dlaczego ludzie chcą oglądać tak ekstremalne horrory? Jeśli już oglądamy film i ludzie w nim nie giną, jest to dziwne. Wszyscy mamy naokoło ekstremalne rzeczy zmieniające nasz stan. Czemu lubimy miłe zapachy? Czemu się perfumujemy? To zmienia nasze stany.


B: Więc jak zdefiniowałbyś zmieniony stan?

G: Powiedziałbym że jest to stan, który zmienia coś, z czym identyfikuję się w danym momencie, na czym się najbardziej skupiam w świadomy sposób. Więc na przykład udzielam wywiadu, ale moje oczy ciągle się zamykają, więc w tle za tym jest to odmienny stan. Uważam, że w czasie wywiadu powinienem być skupiony na zewnątrz, ale druga strona mnie bardzo chce odwrócić się i wejść do środka, do wewnątrz. A tam jest zupełnie inaczej, to inny stan świadomości, introwertywny, bez słów. Takich drobnych zmian jest wiele i to jest zwykłe, codzienne doświadczenie. Wchodzimy w trochę inny obszar, w inny sposób doświadczania świata.

B: Jak sądzisz, czemu kultura jest tak zafiksowana na jednym stanie świadomości, tym w pełni obudzonym, nie śniąc, nie medytując, nie ekstremalnym, nie szalonym, co jest takiego w kulturze, co zamyka nas w takim pudełku?

G: Jedną rzeczą jest, powiedzmy, że pracuję w Ministerstwie Kultury, jestem w części zajmującej się społeczeństwem lub jestem głową rodziny i wydaję mi się, że jeśli uda mi się utrzymać wszystkich w jednym stanie świadomości bardziej kontroluję i rzeczy staną się prostsze. I jest to prawdziwe dopóki nie ma rewolucji. Spójrz, jesteśmy w Polsce, było tu dużo kontroli, prawda? I to naprawdę utrzymywało ludzi w jednym stanie świadomości, dopóki ten inny się nie pojawił.

B: Kiedy jesteś w roli, której częścią jest kontrola, musisz wiedzieć, co się stanie dalej, zanim to się stanie.

G: Przewidywalność jest potrzebna. Czerwone światło zawsze oznacza ‚stop‘. Ale nie jest wystarczająca. Potrzebujemy być osadzeni w zwykłej rzeczywistości z jej przewidywalnymi aspektami, ale potrzebujemy też czegoś innego, innych doświadczeń, innych doznań.

B: Mam jeszcze jedno pytanie. Mówimy o tym, że ważne jest to, by nie wpadać z jednego stanu w drugi, ale jakiś rodzaj kontaktu, relacji, porozumienia między tymi stanami. W jaki sposób możemy poruszać się pomiędzy tymi stanami lub pomagać się im dogadać? Myślę, że boimy się też tych zmiennych stanów świadomości również z obawy, że nami zawładną. Więc co jest potrzebne, jeśli chcemy facylitować ten trudny kontakt w nas samych na zewnątrz?

G: Wszyscy mamy taką część czy właściwość, którą nazywamy ‚meta komunikatorem‘. Dzięki temu możemy nie tylko być wewnątrz jakiegoś stanu, ale także komunikować o tym stanie. Tego właśnie brakuje osobom w śpiączce. Całe są gdzieś głęboko, i „nie ma nikogo”, żadnej przytomnej części w nich, która mogłaby to przekazać, spojrzeć z boku, opowiedzieć o ich doświadczeniach. Dlatego stajemy się dla nich niejako zewnętrzną świadomością. Nazywamy ich sygnały, mówimy co zauważamy. Pomagamy dostrzec, co pojawia się w ciele, żeby przetrzeć szlaki dla ich własnego metakomunikatora.

B: Podsumowując, jeśli miałbyś powiedzieć kilka zdań o ludziach w śpiączce i co jest najważniejsze dla Ciebie, osobiście, po tylu latach?

G: Dla mnie najważniejszą rzeczą jest to, żeby pamiętać, że wszystko, co się dzieje ma prawdziwy sens dla przebiegu twojego życia. Na śpiączkę można spojrzeć w ten sam sposób – że na jakimś poziomie to jest ważna część ich drogi życiowej. Mimo cierpienia, jakiego doświadczają bliscy, mimo tego, że chcieliśmy i oczekiwaliśmy że będzie zupełnie inaczej.

B: To trudne, szczególnie dla bliskich. Mamy marzenia, dążenia, oczekiwania.

G: I to też jest ważne. Trzeba zrobić miejsce dla wszystkich emocji, jakie przeżywają bliscy, autentyczne współczucie jest tu kluczem. Ale z drugiej strony przeżycia samej osoby w śpiączce są równie ważne. I one tam są, dzieją się na głębokich poziomach. Kiedyś myślałem, że dobrostan ciała jest jedną z najważniejszych rzeczy w życiu. Praca ze śpiączką nauczyła mnie, że nie zawsze musi tak być. Wydaje się, że czasem dotarcie do pewnych stanów świadomości, do przeżyć, które tylko w tych stanach są dostępne, jest nawet ważniejsze od fizycznego dobrego stanu.

B: Czy to oznacza, że doświadczenie pewnych stanów z punktu widzenia całości czyjegoś życia na Ziemi może być nawet ważniejsze od instynktu samozachowawczego?

G: Wydaje się, że to jest możliwe, że tak czasem bywa. I to jest takie interesujące w śpiączce.

Można poświęcić prawie wszystko, żeby dostać się do tych miejsc.

B: A czy zgodziłbyś się z tym, że równie ważna jest zdolność komunikacji, kiedy jesteśmy w tych stanach? Żeby nie być w nich samemu?

G: Myślę, że jeśli jesteś tam sam, utykasz. Kiedy ludzie się kładą, rodziny, studenci i ?????? udają, że są w śpiączce – bardzo im się to podoba. Utykanie tam na miesiące, lata nie jest już fajne, więc jest to bardzo ważne, żeby móc się komunikować, bo oni potrzebują facylitacji, i staram się umożliwić im przekazanie swojej wiadomości światu.

Dr Gary Reiss jest psychoterapeutą i nauczycielem psychologii procesu. Wykłada w Process Work Institute w Portland w stanie Oregon, USA, prowadzi szkolenia i warsztaty w wielu miejscach na świecie w tym w Anglii, Izraelu, Austrii i Polsce. Od wielu lat pracuje z osobami w śpiączce i stanach wegetatywnych i ich rodzinami. Jest autorem kilku książek, w tym: „Vital Loving: A Guide for Couples and Families“; „Angry Women, Angry Men, Angry World: Moving from Destructivness“ oraz współautorem (wraz z dr Pierrem Morrin) książki „Inside Coma: A new View of Awareness, Healing and Hope“ (www.garyreiss.com)

Dr Bogna Szymkiewicz jest psychologiem i psychoterapeutką. Pracuje w Instytucie Stosowanych Nauk Społecznych Uniwersytetu Warszawskiego, posiada dyplom psychoterapeutyczny i trenerski w zakresie psychologii procesu. Jest autorką książki „Zranione stany świadomości“ i redaktorką antologii „Psychologia procesu w teorii i praktyce“. Należy do zespołu psychoterapeutów współpracujących z Fundacją „Akogo“, realizujących projekty wsparcia dla rodzin dzieci po urazach mózgu (www.bogna.eu)

Kalendarium Wydarzeń